Dzisiejszy świat przepełniony jest stresem,
lękiem, zmartwieniami. Troszczymy się o przyszłość, o pracę, pieniądze, dzieci.
O to, czy będziemy mieć, co włożyć do garnka; czy będzie nas stać na
samodzielne utrzymanie się, na spłatę kredytu. Niby to wszystko normalne –
takie życie, czyż nie?
No
właśnie, czy aby na pewno tak musi być?
Czy naszą odpowiedzialnością i zadaniem, jako
istot ludzkich, jest zamartwianie się?
Kiedy czytam Biblię, widzę jedną rzecz odnośnie
zmartwień, a mianowicie, to że mamy się ich wyzbyć.
No dobrze, tylko jak? Przecież łatwiej
powiedzieć niż zrobić i, jeśli troszczymy się o własną przyszłość czy
przyszłość naszych dzieci, to chyba znaczy, że jesteśmy odpowiedzialni,
roztropni, nie bagatelizujemy i tak dalej?
Doprawdy?
Bóg wiele razy w Swoim Słowie mówi do nas jedną rzecz:
Przestańcie się martwić, bo niczego to nie zmieni.
„Dlatego radzę wam: Nie martwcie się o swoje życie—o to, co będziecie jeść i pić, ani o ciało—w co się ubierzecie. Czy życie ogranicza się tylko do jedzenia, a ciało—tylko do ubrania? 26 Spójrzcie na ptaki: Nie sieją ziarna, nie magazynują zapasów, a wasz Ojciec w niebie żywi je! Czy wy nie jesteście ważniejsi od ptaków? 27 Czy ktokolwiek, poprzez zamartwianie się, potrafi przedłużyć swoje życie choćby o jedną chwilę?”(Ewangelia Mateusza 6:25-34)
Jakże możemy się z tym nie
zgodzić? Czy byliśmy kiedykolwiek w sytuacji, kiedy poprzez swoje zamartwianie
się i powtarzanie „O jejku, co to będzie?!” coś zmieniliśmy?
Szczerze – wątpię.
Szczerze – wątpię.
Dlatego też Pan Bóg nie chce,
abyśmy tracili czas na coś tak bezwartościowego i w dodatku, okradającego nas z
radości!
Co więc mamy robić w
sytuacji, kiedy znajdziemy się w tak zwanej „sytuacji bez wyjścia?” Odpowiedź,
jaką daje Jezus jest prosta:
„W pierwszej kolejności zabiegajcie o Jego królestwo i prawość, a wtedy Bóg zatroszczy się o pozostałe rzeczy.” (Ewangelia Mateusza 6:33)
BUM! A więc chodzi o
priorytety: najpierw
Bóg i Jego Królestwo, Jego sprawy – to na tym mamy skupiać
swoje myśli, a wtedy On zatroszczy się o nasze potrzeby! Czyż to nie jest
wspaniałe?
Spędzajmy z Nim czas, poznawajmy Go,
pragnijmy, aby przemieniał nas na Swoje podobieństwo, a On zajmie się resztą.
Na dobrą sprawę, nic nie
zależy od nas. To nie my trzymamy wszechświat w swojej dłoni, nie my sprawiamy,
że wiatr wieje, a słońce świeci. Nie my dajemy tchnienie i nie my je zabieramy.
To Bóg to wszystko sprawia. Czy myślimy więc, że nie jest On w stanie zaspokoić
naszych codziennych, ziemskich potrzeb?
Paweł w liście do Filipian pisze taką rzecz:
„Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie.” (List do Filipian 4,6-8)
a Piotr dodaje:
„Wszelką troskę swoją złóżcie na Niego, gdyż On ma o was staranie.” (1 List Piotra 5,7)
Wniosek jest jeden – Bóg troszczy się o
nas więc nie ma sensu ani logiki w tym, abyśmy mieli zamartwiać się o swoją
przyszłość czy teraźniejszość.
On wie, czego potrzebujemy;
czego być może nam brakuje, zaopatrzy nas we właściwym momencie tylko zaufajmy
Mu.
"Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie!"
(Przypowieści Salomona 3:5-6)
*Bożym dzieckiem, zgodnie z Biblią, stajemy się w momencie, kiedy szczerze poddajemy nasze życie Jezusowi Chrystusowi, przyznając, że jesteśmy grzesznikami i wyznając Mu nasze grzechy, tym samym ufając, że Jego śmierć na Krzyżu i zmartwychwstanie wystarczy, aby nas zbawić i dać nam życie wolne od grzechu. :)
Komentarze
Prześlij komentarz