Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą przemyślenia

Przestań czekać. Zacznij żyć.

Zauważyliście, że rzadko kiedy potrafimy cieszyć się tym, co mamy w danej chwili?  Że wciąż na coś czekamy? Albo jest to coś konkretnego jak na przykład: skończenie szkoły / studiów, nowa praca, ślub, miłość, dziecko itp., albo coś bliżej nieokreślonego.  Czasami po prostu czekamy na „lepsze czasy” choć nikt nam przecież nie obiecał, że takowe nadejdą, prawda? Dlatego mam pewną propozycję: Przestań czekać. Zacznij żyć. Naucz się cieszyć każdym pojedynczym dniem, jaki otrzymujesz.  Zdajesz sobie w ogóle sprawę, że fakt, że co rano się budzisz nie jest ani czymś pewnym ani czymś, na co zasługujesz? To dar. Nigdy nie wiesz, czy to nie Twój ostatni dzień na ziemi. A więc ciesz się nim. Raduj się z ciepłych promieni słońca. Z jesiennych, złotych, szeleszczących pod stopami liści. Zachwyć się wschodem lub zachodem słońca. Uśmiechnij się, widząc przebiegającą przez parkową alejkę wiewiórkę. Bądź wdzięczny, że masz przy sobie życzli...

„Z nimi jest siła ludzka, z nami jest PAN, nasz Bóg, aby nam pomóc w naszych bitwach.”

Dziś przemówił do mnie jeden z piękniejszych wersetów zawartych w Starym Testamencie. Mianowicie ten oto: „Z nimi jest siła ludzka, z nami jest PAN, nasz Bóg, aby nam pomóc w naszych bitwach.” – 2 Księga Kronik 32:8a Jest on tak uwalniający, rozpraszający wszelki lęk, obawę, zamartwianie się. Dlaczego? Ponieważ pokazuje jedną rzecz: że jeśli trwamy w Chrystusie* to nasze życie jest w Jego rękach, a On troszczy się o nas. Mamy Boga po swojej stronie! Wszechmocnego, wszechpotężnego, Boga, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych! Boga, który kocha nas szaleńczą miłością! Boga, który oddał za nas swoje życie. Jaką głupotą wydaje się wtedy martwienie się czy troszczenie o cokolwiek … Tak wielu ludzi żyje z dnia na dzień, polegając na różnego rodzaju rzeczach lub ludziach. Na pieniądzach, na umiejętnościach, na marzeniach, na współmałżonkach, na dzieciach, na rodzicach, na przyjaciołach … Te wszystkie rzeczy są przyjemne, dobre. Jednak, kiedy to w nich pokładamy nas...

Wielkanoc - czyli co?

Za kilka dni, jak wiemy, nadejdą kolejne Święta Wielkanocne. Każdy z nas w jakiś sposób się do nich przygotowuje: albo fizycznie – dbając o świeżą fryzurę czy czyszcząc każdy zakątek swojego mieszkania – albo duchowo: idąc do spowiedzi, poszcząc czy w jakikolwiek inny znany mu sposób. Czy mam coś przeciw temu? Ależ nie! Chciałabym jednak dziś napisać o tym,  czym dla mnie są Święta Wielkanocne oraz dlaczego są dla mnie tak istotne  (w zasadzie bardziej niż Boże Narodzenie). Aby odpowiedzieć na pierwszą część pytania, musimy dotrzeć do korzenia, a więc postawić pytanie:  Co my właściwie świętujemy?  No bo niby każdy to wie, mówimy sobie „Wesołego Alleluja!”, ale o co w ogóle chodzi z tym Alleluja? Skąd te palmy, Wielki Piątek i Niedziela? Większość z nas zapewne wie, że chodzi o Jezusa. Przecież to On – Bóg w postaci człowieka – przyszedł na ziemię i postanowił umrzeć za nas. Za mnie i za ciebie. I tak – dobrze napisałam, p o s t a n o w i ł. Bo w ewa...

Perspektywa wieczności

Zastanawiacie się czasem nad sensem życia? Czy jest w ogóle na świecie choć jedna osoba, która nigdy o tym nie myślała?Osobiście uważam, że nie ma.  Każdy z nas od czasu do czasu zadaje sobie to pytanie. Niektórzy nawet poszukują na nie odpowiedzi. Wczoraj naszła mnie taka refleksja i wdzięczność do mojego Stwórcy za to, że ja nie muszę już szukać. Nie muszę zastanawiać się, czy w życiu chodzi tylko o dobrą pracę, znalezienie miłości i wspólne zestarzenie się. Wiem i mam pewność, że jest coś więcej. O wiele więcej. I wiem, że to życie ziemskie jest jedynie przedsmakiem tego wiecznego. Że pomimo wszelkich trudności, jakie napotykam, tam nie będzie już żadnego bólu, łez, smutku. Będzie tylko On i ogrom radości. I wieczność. Czyż to nie jest wspaniałe? Nie napawa nadzieją? Jeśli miałabym żyć wyłącznie tu i teraz, a później miałby nastąpić całkowity koniec mojej egzystencji - chyba bym się załamała. Że niby życie polega na urodzeniu i wychowaniu dzieci? A może na zrob...

Przestań się w końcu martwić!

Dzisiejszy świat przepełniony jest stresem, lękiem, zmartwieniami. Troszczymy się o przyszłość, o pracę, pieniądze, dzieci. O to, czy będziemy mieć, co włożyć do garnka; czy będzie nas stać na samodzielne utrzymanie się, na spłatę kredytu. Niby to wszystko normalne – takie życie, czyż nie? No właśnie, czy aby na pewno tak musi być? Czy naszą odpowiedzialnością i zadaniem, jako istot ludzkich, jest zamartwianie się? Kiedy czytam Biblię, widzę jedną rzecz odnośnie zmartwień, a mianowicie, to że mamy się ich wyzbyć. No dobrze, tylko jak? Przecież łatwiej powiedzieć niż zrobić i, jeśli troszczymy się o własną przyszłość czy przyszłość naszych dzieci, to chyba znaczy, że jesteśmy odpowiedzialni, roztropni, nie bagatelizujemy i tak dalej? Doprawdy? Bóg wiele razy w Swoim Słowie mówi do nas jedną rzecz: Przestańcie się martwić, bo niczego to nie zmieni. „ Dlatego radzę wam: Nie martwcie się o swoje życie—o to, co będziecie jeść i pić, ani o ciało—w co się ubierz...

Jak spędziłam Sylwestra?

Witam wszystkich w nowym, 2019 roku! :) Dziś, jak zapewne wiecie, mija równy tydzień od Sylwestra, dlatego też w dzisiejszym wpisie chciałabym opisać pokrótce, w jaki sposób go spędziłam. J Kiedy byłam młodsza, zazwyczaj spędzałam Sylwestra w domu, bo jak na złość, zawsze musiało mnie wtedy złapać choróbsko. Raz, w czasie studiów, wyszłam z koleżanką na organizowaną imprezę, a kiedy poznałam Boga, spędzałam Sylwestra w Kościele, z naszą młodzieżą, bawiąc się i rozmawiając, a o północy śpiewając się i dziękując Mu za poprzedni rok i wszystko inne J W tym roku jednak nasz przedział wiekowy określający młodzież nieco się zawęził, a i ja już coraz bliżej mam do 30-tki niż 20-tki więc musiałam znaleźć sobie inną opcję na tę noc J Sylwester 2018 / 2019 Maja Kowalczuk  A więc postanowiłam pojechać na chrześcijańską konferencję sylwestrową „Początek”. Konferencja ta odbywa się już od kilku dobrych lat we Wrocławiu i zrzesza ładne kilkaset osób z całej Polski J ...

Praca w szkole ... ale dlaczego?

Dziś chciałabym napisać o czymś, co od dawna jest w moim sercu, mimo że kiedyś wyśmiałabym każdego, kto choćby wspomniał o takiej możliwości, a mianowicie o tym, dlaczego chciałabym pracować w szkole.  Jak byłam młodsza, kiedy sama jeszcze chodziłam do szkoły, nie widziałam sensu w nauczaniu. Myślałam sobie, że to strata czasu i energii. Niby po co miałabym przekazywać komuś moją wiedzę? I że niby mam się uczyć tylko po to, żeby potem nauczać innych? No way. Nawet w momencie, kiedy wybrałam już kierunek nauczycielski, byłam zdania, że nigdy, przenigdy nie podejmę pracy w szkole. Choćby mnie torturowali. Never ever. Kiedy wykładowcy na studiach pytali, kto z nas rozważa i planuje taką karierę, jako jedna z nielicznych nigdy nie podnosiłam ręki. A jednak. A jednak coś we mnie uległo zmianie. Kiedy? Podczas pierwszych praktyk, które odbyłam w gimnazjum. Pamiętam jak mieliśmy do wyboru: szkoła podstawowa lub gimnazjum. Wszyscy oczywiście pobiegli do tej pierwszej, no bo dziec...

Czy masz powód do wdzięczności?

Dzisiejsza rozmowa z koleżanką, która zajmuje się ludźmi niepełnosprawnymi skłoniła mnie do trochę egzystencjalnych przemyśleń. Uświadomiła mi, że ludzie z różnego rodzaju schorzeniami, czy to umysłowymi czy fizycznymi, czerpią z życia o wiele więcej niż my, zdrowi. W czasach (oraz w kraju), w których tak powszechne jest narzekanie i biadolenie, jak to ciężko żyć i porównywanie się z innymi, jak to wszyscy mają lepiej od nas, chciałam napisać o tym, że mamy przecież tak wiele powodów do wdzięczności. Jak to jest, że o wiele łatwiej jest nam myśleć o tym, czego nie mamy, a tak ciężko jest nam zdać sobie sprawę z tego, co posiadamy? Przecież nic na Ziemi nie jest wieczne. Wszystko bierzemy za pewnik. Przecież nam się należy, prawda? A co jeśli Ci powiem, że nie? Że nic Ci się nie należy, a wszystko, co masz jest darem? Może sobie myślisz: "Co ja takiego mam?"  Zapewniam Cię, że masz wiele. O wiele więcej niż jesteś tego świadomy. Pozwól więc, że podzielę się z Tobą...

Ucząc dorosłych pokochałam dzieci!

Mieliście kiedyś tak, że bardzo czegoś pragnęliście, a kiedy już to dostaliście, okazało się, że Wasze oczekiwania były inne i to wcale nie miało tak wyglądać? Innymi słowy - myliliście się? Ja tak właśnie mam obecnie. Marzyłam o tym, aby uczyć dorosłych. Myślałam sobie, że to takie ambitne, przyjemniejsze, bo przecież nie trzeba ich wciąż upominać tak jak dzieci, aby nie rozmawiali, nie przeszkadzali i nie robili innych dziwnych rzeczy. I co się okazało? No cóż, nie jest tak wesoło jak myślałam, że będzie. Po niecałych dwóch miesiącach nauczania dorosłych (i nie mam na myśli 18-nastolatków, a grupę 11 osób powyżej 40-stki, gdzie niektórzy przekroczyli już chyba nawet 60-tkę), stwierdzam, że ja jednak lubię uczyć dzieci! Nigdy nie sądziłam, że tak pomyślę, a co dopiero to powiem czy napiszę publicznie. Ale tak jest. Czym więc tak zaszli mi za skórę ci dorośli? 1. Wiedzą lepiej niż ja, jaka metoda jest lepsza. W końcu są starsi, więcej przeżyli więc wiedzą lepiej - proste...

Zajęcia dodatkowe dla dzieci? Czy to na pewno takie konieczne?

Dziś chciałabym poruszyć temat, który obecnie jest bardzo na czasie. Mianowicie, zajęcia dodatkowe dla dzieci. Nie zamierzam jednak pisać z perspektywy rodzica, bo nim nie jestem :) Ale jestem nauczycielem, lub, jak kto woli - lektorem, i myślę, że pozwala mi to na obserwację pewnych zachowań rodziców, które, mimo ich szczerej i dobrej woli, nie są do końca tak dobre, jakby się to mogło na pierwszy rzut oka wydawać. A więc. Weźmy takiego dziesięciolatka. Nazwijmy go Jaś. Jaś spędza w szkole około 7 godzin, a więc wstaje najpóźniej o 7, o 14/15 wraca ze szkoły. Je szybki obiad i idzie do pokoju odrabiać zadanie domowe. Kiedy skończy, pędzi na zajęcia dodatkowe z języka angielskiego. Na tych zajęciach również dostaje coś do zrobienia w domu - w końcu rodzice prosili, aby było dużo zadania więc nauczyciel przychyla się do ich prośby - tak więc Jaś wraca z zajęć angielskiego i znowu odrabia zadanie. Jest już około godziny 20, kiedy nasz Jasiek musi jeszcze powtórzyć notatki na sprawd...

Dlaczego staram się czytać Biblię każdego dnia?

Dziś chciałabym napisać o czymś, co jest najważniejszym zajęciem w ciągu mojego dnia. Mianowicie, o czytaniu Biblii czy też Pisma Świętego. Być może wydaje się to Wam dziwne, staromodne, oldschoolowe i w ogóle nie potrzebne. No bo ... niby po co mielibyśmy to robić? Nie jesteśmy przecież w zakonie, nie zamierzamy zostać księdzem czy siostrą zakonną, a więc jaki jest cel? Po co tracić czas? Przecież tam jest za trudny język, niczego nie zrozumiemy.  Czy zadawaliście sobie, lub komuś, kiedyś takie czy podobne pytania? A może teraz, widząc tytuł mojego posta, zadaliście je sobie po raz pierwszy? No więc, bez zbędnego przedłużania, zachęcam Was to zapoznania się z kilkoma najważniejszymi punktami, w których opowiem, dlaczego tak istotne jest dla mnie posilanie się Bożym Słowem każdego dnia! :)  #1 ABY POZNAĆ BOGA O Bogu możemy słyszeć niemal od urodzenia. W domu, w kościele, w filmach, od znajomych etc. Możemy dużo o Nim wiedzieć i ... tak naprawdę w ogó...

Nie ma nic za darmo?

Rozmawiając z ludźmi, moje serca rozdziera jeden fakt: Tak ciężko jest im przyjąć coś za darmo.  Nawet, kiedy otrzymają jakiś prezent, tak po prostu bez okazji, czują się zobowiązani, aby w jakiś sposób się odwdzięczyć. Nie wystarczy im, kiedy ze szczerą radością powiedzą: Dziękuję.  Nic więc dziwnego, że podobnie jest z Bożą łaską.  Niektórym ludziom tak bardzo trudno jest zrozumieć, że zbawienie jest naprawdę ZA DARMO.  Że nie jesteś w stanie sobie na nie zasłużyć. Bóg daje Ci je za free. Pytanie czy je przyjmiesz? Czy będziesz się wciąż starał na nie zasłużyć?  "Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was, Boży to dar ; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił" (List do Efezjan 2:8-9)  Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych to szok. Tak wielu z nas przez lata wpajane jest do umysłów, że przecież nie ma nic za darmo. I macie rację - zbawienie nie jest za darmo. Ktoś musiał za nie zapłacić. Ale to nie byliśmy my t...