Przejdź do głównej zawartości

Jedna decyzja.



Stałam pośród tłumu ludzi. Ludzi, którzy zmierzali nie wiadomo dokąd. To znaczy, ja wiedziałam dokąd. I ta wiedza mnie przerażała, czasami nawet paraliżowała. Choć tak naprawdę powinna być dla mnie silnikiem napędowym. Tym, co każdego dnia będzie dawać mi siłę do działania, a nie jedynie biernego przypatrywania się temu jak giną. Przechodnie, sąsiedzi, współpracownicy, znajomi, przyjaciele, rodzina. Prawda jest taka, że oni wszyscy zmierzają na zatracenie i co gorsza, nie zdają sobie z tego sprawy. Ale ja sobie zdaję. I muszę coś z tym zrobić. To mój obowiązek, moja odpowiedzialność, moje zadanie do wykonania. Zostałam wybrana, aby współpracując z Nim – uratować ich. On pragnie tego jeszcze bardziej niż ja. Jego serce łamane jest na tysiące kawałków, kiedy widzi jak jeden z nich oddala się coraz bardziej i bardziej od drogi życia. A ja stoję i patrzę … zamiast coś zrobić! 

Nabrałam powietrza w płuca i postanowiłam oprzeć się wszelkiemu lękowi, zniechęceniu czy poczuciu niewystarczalności. Miałam wszystko, co jest mi potrzebne do życia i chciałam z całego serca się tym podzielić. Dlaczego miałabym trzymać to wyłącznie dla siebie? Czyż sama nie otrzymałam tego w prezencie? Czegoś, na co nigdy w życiu nie byłabym w stanie sama zapracować? Czy mogłam zostawić sobie tak cenny dar? Czyż On nie powiedział mi, abym się tym dzieliła dokądkolwiek pójdę? Przecież mi nie braknie. Tak długo jak będę tego pragnąć i się tym cieszyć, tak długo będę to posiadać. On nie odbierze mi raz danego daru. Tylko ja sama mogę się go wyrzec. Ale ja chcę się nim dzielić. Z moją rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Z moimi współpracownikami, sąsiadami, przechodniami. Oni tak bardzo go potrzebują. Niektórzy z nich szukają go w niewłaściwych miejscach, większość w pocie czoła stara się na niego zapracować i nie ma pojęcia, że nie jest w stanie. Że nie ma takiej rzeczy, jaką mogliby uczynić, aby go otrzymać. Jedyne, czego On od nich wymaga to poddania. Pozostawienia wszystkich swoich starań, przestania polegania na własnych siłach i zanurzenia się w Nim. Poznaniu Go. To tak wiele, a zarazem tak niewiele. Tak wiele – bo nie ma nic piękniejszego i cenniejszego niż znać Go i z Nim przebywać, ale tak niewiele – aby to zrobić.
Wystarczy jedna decyzja. Twoja decyzja. Czy chcesz?




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jesienny spacer

No i przyszła. Jest już z nami w całej swojej krasie! *.* O kim mowa? Oczywiście o Pani Jesieni! Mrs. Autumn, of course! :) Ostatnio wybrałam się na spacer po parku, a z racji tego, że praktycznie w nim mieszkam, zdarza mi się to często. Poniżej pokażę Wam efekt w postaci zdjęć, które udało mi się zrobić! <3 Och, czyż to nie cudowne? Naprawdę, nie ma barwniejszej pory roku niż Jesień!  Tak, wiem, jest wiosna, ale ... tam wszystko jest takie ... różowe! :D A Jesień, ona ma to coś. Coś, czego nie ma żadna inna pora roku.  Dajcie znać, jaka jest Wasza ukochana pora roku i dlaczego? Miłego dnia! <3

Wartościowe filmy: mój top 3

Cześć! Dziś chciałabym napisać tak zwany post rekomendujący, a mianowicie, chciałabym polecić Wam trzy wartościowe filmy , które dały mi do myślenia, dotknęły wnętrza mojej duszy i sprawiły, że długo nie potrafiłam o nich zapomnieć. Są to również produkcje, do których często wracam lub będę wracać i które prawdopodobnie nigdy mi się nie znudzą. A więc, co to za filmy? #1 "Moja miłość" (ang. I am not ashamed ). Film oparty na prawdziwej historii, niestety tragicznej, która wydarzyła się w kwietniu 1999 roku w Liceum Columbine, kiedy doszło do strzelaniny, w wyniku której śmierć poniosło 13 osób: 12 uczniów i 1 nauczyciel. Wydarzenie to zostało nawet nazwane „Masakra w Columbine”. Jest to opowieść z perspektywy Rachel Joy Scott, nastolatki, prowadzącej dziennik, w którym zapisywała wiele swoich przemyśleń oraz obserwacji. To właśnie na ich podstawie powstał ten film jak i książka wydana przez rodziców Rachel, zatytułowana „Łzy Racheli” (ang. Rachel’s Tears”...

Początek

Witajcie! J ak widzicie, jest to mój pierwszy wpis na tym blogu.  Nie jest to mój pierwszy blog, o nie. Odkąd pamiętam (a konkretnie od gimnazjum) prowadziłam jakieś blogi - czy to w formie pamiętników, czy tzw. fan-fiction (i tu następuje wyznanie z głębi serca - byłam fanką Tokio Hotel :)), czyli opowiadania, gdzie w roli głównej były gwiazdy muzyki.            Od dziecka kochałam pisać, ale często wydawało mi się, że to strata czasu, "bo i tak nie dokończę", "bo i tak nikt nie będzie tego czytał", "bo i tak nie będzie to dobre" i tym podobne. Jednak bardzo bym chciała, aby teraz było inaczej. Aby to przetrwało.  Czytam różne blogi i jestem zafascynowana. Ludzie w naprawdę różnym wieku siadają przed monitorem i piszą, dzieląc się swoim życiem, swoją pasją, swoją wiedzą. Więc dlaczego ja bym nie mogła? Co mnie dyskwalifikuje? Chyba tylko moje własne ograniczenia.             No więc jestem, a cza...